Mój dom Mój dom był domem tylko z nazwy, choć tam brak przemocy Wiem dobrze, jak to jest dla swoich bliskich stać się obcym Przez cienkie ściany treść kłótni słyszałem każdej nocy Choć wiem, że wielu kumpli miało ten start znacznie gorszy Pamiętam do dziś jak nosiłem buty starszej siostry Więc nie dziw się, że flexem dla mnie dziś są białe Force'y Dziś jaram się, gdy własną furą jadę miastem w nocy Chcę umieć cieszyć życiem się, nim się na zawsze skończy Jestem dzieciakiem, to co dziwne dla mnie stało się normą Więc nie pytałem czemu rodzice mieszkają osobno I czemu babcia do domu nie wpuszcza mojego ojca Dopiero po latach skumałem ten brak męskiego wzorca Gdy zamieszkali razem miało się ułożyć na nowo Kosta Rubika, na kwadracie nie było kolorowo Jestem wdzięczny, że w domu był dach i zawsze też żarcie To ciepło w nim dawał piec nam, a nie nasze relacje Kłótnie i brak swojego miejsca z rodzeństwem u boku Jak Afganistan - nie wiem jak to jest mieć u siebie pokój Choć myślałem - to norma, zamiast rozkminiać racje przeczuć W środku byłem rozbity jak naczynia w tamten wieczór A ty mnie nie zrozumiesz Jeśli nie wiesz z czym się zmagam Jak nie prześwietlisz bagażu, który pakuję przez lata Ty mnie nie skumasz Więc mnie nie próbuj oceniać Jak obraz mojej osoby dały CI plotki i scena Mój dom był domem tylko z nazwy, choć tam brak przemocy Wiem dobrze, jak to jest dla swoich bliskich stać się obcym Przez cienkie ściany treść kłótni słyszałem każdej nocy Choć wiem, że wielu kumpli miało ten start znacznie gorszy Pamiętam do dziś jak nosiłem buty starszej siostry Więc nie dziw się, że flexem dla mnie dziś są białe Force'y Dziś jaram się, gdy własną furą jadę miastem w nocy Chcę umieć cieszyć życiem się, nim się na zawsze skończy Nie miałem swych czterech kątów, codziennie dzieląc z kimś dobę Przez wiecznie otwarty pokój w końcu zamknąłem się w sobie Nie miałem kumpli zbyt dużo, wolałem być incognito Sąsiad potrącił mnie furą, nie powiedziałem rodzicom Byłem raczej pośmiewiskiem, niż gwiazdą klasy Przez co jak stałem się starszy sam wyśmiewałem tych słabszych Panny wolały mieć tamtych, co mają normalne życie Nie znałem związków, więc od liceum uciekam w te toksyczne Uciekałem w rap i freestyle, by ten świat zostawić w tyle A nie w ćpanie, tak jak siostra, przez co prawie ją straciłem Mama robiła wszystko, żeby mnie na ludzi wychować A do dziś nie umiem powiedzieć jej dziękuję i kocham A ty mnie nie zrozumiesz Jeśli nie wiesz z czym się zmagam Jak nie prześwietlisz bagażu, który pakuję przez lata Ty mnie nie skumasz Więc mnie nie próbuj oceniać Jak obraz mojej osoby dały CI plotki i scena Mój dom był domem tylko z nazwy, choć tam brak przemocy Wiem dobrze, jak to jest dla swoich bliskich stać się obcym Przez cienkie ściany treść kłótni słyszałem każdej nocy Choć wiem, że wielu kumpli miało ten start znacznie gorszy Pamiętam do dziś jak nosiłem buty starszej siostry Więc nie dziw się, że flexem dla mnie dziś są białe Force'y Dziś jaram się, gdy własną furą jadę miastem w nocy Chcę umieć cieszyć życiem się, nim się na zawsze skończy Ty mnie nie zrozumiesz Ty mnie nie skumasz