Nim na świecie zjawił się Nim sam wiedział czego chce Los już szeptał o tym że na morze w ślady ojca pośle go W oknie jego domu w dzień Główki portu uśmiechały się Nocą światła falochronu migotały mu do snu Ojciec jego szyprem był "Całe szczęście że to syn" Szeptał cicho kiedy delikatnie szorstką ręką głaskał go Ale kiedy w morzu był W samotności matki łzy I modlitwy o szczęśliwy koniec rejsu słyszał w każdą noc Mały chłopiec co się morza trochę bał Taki mały był a morze wielkie tak Czasem nocą kiedy słyszał jego szum Myślał o tym jaki los szykuje mu Może trochę winy w tym Było babki co przed snem O czeluściach morskich na dobranoc plotła mu Może to że podczas mszy Widział smutek ludzi gdy Tych żegnali którzy z morza Nie wrócili nigdy już Więc się wciąż morza trochę bał Taki mały był a morze wielkie tak Czasem myślał co odpowie ojcu gdy Spyta czy w kolejny rejs popłynie z nim Wolno mijał dzień za dniem Los przebłagać nie dał się Zmienił chłopca w marynarza wiatrem mu osmagał twarz Lecz minęło wiele lat Zanim w jego sercu strach Na szacunek i rozwagę powolutku zmienił czas I choć zawsze się morza trochę bał Co dnia małym kutrem wielkie fale brał Z biegiem lat tak się mocno z morzem zżył Że najlepszym spośród wszystkich szyprów był Mały chłopiec co się morza trochę bał Taki mały był a morze wielkie tak Czasem nocą kiedy słyszał jego szum Myślał o tym jaki los szykuje mu Bo nie ten dobrym szyprem jest Kto z żywiołem mierzy się I w nierównej walce na ulotnej szali szczęścia ślepo z wiatrem gna Lecz ten co przewidzieć umie sztorm Ominąć lub przeczekać go A w morze wtedy idzie gdy za sprzymierzeńca moc żywiołów ma