Kishore Kumar Hits

Mery Spolsky - Najsmutniejsza Dziewczyna Roku (fragment audiobooka "Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj") lyrics

Artist: Mery Spolsky

album: Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj


Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Gdy to piszę łzy leją się na klawisze
(Najsmutniejsza dziewczyna roku)
Królowa mroku, ma znowu coś w oku
Jest mi tak źle, że wyją klawiatury w amoku
Nikt nie ma odwagi odebrać telefonu
Chowają się pod szafę gumki do włosów
Uciekają na mój widok skarpetki do pary
Wszystko idzie nie tak, a miało być idealnie, fuck
Nie wydarzyło się nic konkretnego
Co spowodowało ten stan
A może i się wydarzyło?
Tylko, że w listopadzie dwa tysiące czternastego roku
(Dwa tysiące czternasty)
(Dwa tysiące czternasty)
(Dwa tysiące czternasty)
Szósta rano, ostatni oddech z ust mojej mamy
Pusta godzina i bardzo ciche ściany
Martwe wskazówki i ja na lewym boku, w szoku
Znów mam coś w oku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Nie wyszłam nawet popatrzeć
Przerażenie sparaliżowało kości
Dobrało mi się do szpiku
Napadło na tkanki i mówiło do mnie:
"Leż i się nie ruszaj
Leż i się nie ruszaj
Leż, leż i się nie ruszaj
Leż i się nie ru..."
Żałuję
Bardzo chciałam się pożegnać
Większość ciała została na miejscu
Zamrożona i zraniona tak mocno
Skwierczały ze smutku włoski na rękach
Nie wiem w co byłam ubrana
Ale wiem jaki zapach miała pościel
Czuję to do dziś, gdy żołądek się skurczy
I oko Niagarę wypuści z czeluści
Gdy napada mnie ten zgrzyt zębów
Nierówne bicie serca i walenie jak młot w klatkę
To myślę, że chce spaść z wielkiej krawędzi
Nie ma dla mnie ratunku
Wyrastają mi czarne pantofelki
Twarz okala tiulowa, czarna koronka
I stoję w smutnej sukience
Jestem mistrzynią w szukaniu momentów
Aby opaść bezwłasnie na skrawek dywanu
I łkać tak głośno, że aż słyszą zaświaty
Byle by nie usłyszała ściana taty
Głowa buszuje we wspomnieniach jak oszalała
Wyciąga najstraszniejsze te, które wymazałam
Z rolki zdjęć, pousuwałam z wiadomości
Pościągałam ze ścian, oddałam na kram
W domu wiszą rysunki mojej mamy
Na ręku mam jeden z nich
Ale zdjęć brak, bo za bardzo to boli
By patrzeć co świat pożarł, nigdy nie wróci
Ostało się jedno czarno-białe, nieduże, uśmiechnięte
Choć smutne w czarnej ramce na półce
W czarnej ramce na półce
Nie mogę tam zerkać, bo duszę się w środku, jestem jak
Lewitująca kukła z czerwonymi oczami, i tak
Choć słono już i brak z czego
To i tak ciśnie się do oka
Oka, oka
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Tego dnia, gdy dom zarejestrował ostatnie drgnienie
Rzuciłam się do komputera, by napisać jej list
Policzki były mokre dokładnie tak jak teraz
I czułam, że nie zaznam nigdy w życiu większego smutku
Gdyby istniały wybory Miss Smutnej Twarzy
Znalazłabym się na podium
Nikt nie miałby ze mną szans
Tylko ja i moje łzy
Przezroczyste kropelki
Wsiąkające w biurko, w laptopa i w moje życie
Wracają do mnie dość często
Pławię się w jeziorze nostalgii i miernoty
Czerpię masochistyczną przyjemność z cofania się do przeszłości
Wiem, że to nigdy mnie nie opuści
I zawsze w najnieodpowiedniejszym momencie
Wróci wielki napis: "Mama"
I rozwali mi płuca
Potnie na kawałki wszelkie organy
I rozjedzie jak żabę na autostradzie
Mama (mama)
Mama (mama)
Mama (mama)
Mama (mama)
Mama (mama)
Mama (mama)
Tydzień później weszłam na scenę
Z gitarą, z czarnym welonie na głowie
Przemawiałam do niej i chciałam ją poczuć
W powietrzu grobowa pustka i cisza
Jak wierzyć w cokolwiek, skoro naocznie nic nie ma?
Jak wierzyć w cokolwiek, skoro naocznie nic nie ma?
Patrzę łbem spłoszonym w górę i nie widzę żadnych znaków
W telewizji nie pojawia się żaden biały szum
Radio nie zmienia nagle stacji
A zegar wciąż odlicza te same stukanie, aż sama wykituję
Zostało mi dużo życia
A może wcale nie tak dużo?
Dwadzieścia sześć lat przeczłapałam po tej planecie
W dostatku i szaleństwie
Mamie było dane tylko lub aż pięćdziesiąt sześć
Podliczam to w swoich niewidzialnych rubryczkach
I stawiam sobie wyrok, że mnie też to czeka
Na pewno mnie złapie
Też będę bezradną obłością
Stanę w oko w oko z końcem
Gdy nachodzi mnie ta myśl to łzy przestają mnie tak uwierać
I pojawia się pewnego rodzaju ulga
Coś to jeszcze godzinę temu wyrywało mi włosy z głowy
Staje się malutkim głupstwem, przy tak wielkiej myśli jak mój
DZIEŃ OSTATECZNY
Skoro i on kiedyś nadejdzie
To pocóż się martwić tym, co teraz uwiera
Szczególnie, że bywają to sprawy tak błahe
Że gdyby mama jednak żyła
To pstryknęłaby mnie w nos
I powiedziała, że mam nie wydziwiać
Tylko pójść z nią na lody
Z karmelem najlepiej
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
(Czy jest coś gorszego niż śmierć?)
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
(Wykitowanie, puknięcie w kalendarz)
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
(Pożegnanie ze światem, game over)
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
(Reinkarnacja w trupa, finalna agonia)
Wszystkie te słowa (agonia)
Winny budzić niesmak (agonia)
I postrach (agonia)
U mnie jest zupełnie na odwrót
Gdy myślę o śmierci to czuję spokój
Ona wszystkich dopadnie
Więc nie muszę wcale gonić
Za tymi drogimi butami
Węższymi paskami i nagrodami
Na nic mi statuetka
Uśmiech uznania
Uściśnięcie dłoni
Czy dyplom w pokoju
Po co płakać i użalać się nad sobą?
Rozrywać sobie serce, że coś nie wyszło
I pluć sobie w brodę nad porażką
Skoro za kilkadziesiąt lat to wszystko pryśnie jak bańka
Spakuje się samo do kartonów i będzie jedynie zakurzonym problemem na strychu
Madonna też złoży kiedyś swoje piękne, wysportowane ciało do piachu
Salvador Dali już czeka, by powitać nowych sąsiadów
Wielcy i mali śpią sobie błogo pod ziemią
Nikomu nie przeszkadzając
Nikomu nie robiąc z różnicy
Nad ziemią jest wylany gruby beton
I gruboskórnie wszyscy po nim kroczą
Nie zważając na to, co było
Gdy wiem, że i dla mnie mości się tam legowisko
To oddycham z ulgą i wszelkie smutki odchodzą
Codzienność zaczyna się wydawać banalna i wręcz śmieszna
A zapłakane poduszki, rękawy pełne glutów
I stos biały chusteczek, kompletnie nie mają sensu
Tam na dole nie ma złośliwości
I nikt nie obiecuje wielkich miłości
Nie całuje, by chwilę później powiedzieć, że to tylko żart
Nie patrzy wzrokiem bazyliszka
Tam na pewno jest cicho i pusto
Chłodno i ciemno, ziemiście, zajebiście
Tam konto bankowe nie ma znaczenia
Pochodzenie, kolor skóry nic nie zmienia
Po co więc szlocham żałośnie
Bo ktoś tam coś powiedział
A tamten nie powiedział i
Gdyby mama była to by mnie przytuliła
Tam pod ziemią i tak wszystko zniknie z ostatnim wdechem
Ona tam jest
Więc kiedy przeminę
Położę się wygodnie
Zamknę oczy
Odpłynę i bez wieżgania poddam
W nadziei, że tam ją może spotkam
Do zobaczenia Mamik!
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Najsmutniejsza dziewczyna roku
Znów ma coś w oku
Do zobaczenia Mamik!
Do zobaczenia Mamik!
Do zobaczenia Mamik!
Do zobaczenia Mamik!
Do zobaczenia Mamik!

Поcмотреть все песни артиста

Other albums by the artist

Similar artists