Łoo Big Scythe, ej! Nocne życie jak wampiry, połówka na warm up i lecimy w tango Strach i niepewność to najgorsze jury, a nic nie psuje więzów jak- Mam swoich wariatów i kimkolwiek jesteś czuwaj nad nimi do końca Flaszki pijemy do końca idziemy za sobą do końca Do końca nie wiem gdzie nas zaprowadzi ta przygoda pełna zawiści Która nie boi się ofiar dla której liczą się liczby Branża zabrała mi mordy branża oddała im pesos A taki chłopak był dobry nazywany kiedyś koleżką Ulice pachną jak słaba ciotka brana w pompę na zjebie (co) Miałem trzymać się z dala trzymam spokojnie nie lecę (nie) Vondrackowa śpiewa w tle ze będzie długa noc (łoo) Czy to jawa czy to sen? Zabierzcie ten proch Ulice pachną jak słaba ciotka brana w pompę na zjebie Miałem trzymać się z dala trzymam spokojnie nie lecę Vondrackowa śpiewa w tle ze będzie długa noc Czy to jawa czy to sen? Łoł Pisałem teksty na karteczkach z lombardu A mama płakała nad tymi zjebanymi karteczkami Byliśmy nieśmiertelni ślepi młodzi gniewni (ło, ło, ło) Póki nie zabiliśmy w sobie dzieci Zdarłem dżejsy na parkiecie zdarłem psyche na ławeczce Tam gdzie każdy ciągle kmini jak szybko zmontować becel Tam gdzie słoniol za dwójaka smakuje lepiej niż sushi Sushi? Tam nikt by go nie kupił Jedynym celem było ruszyć do przodu zmotywowany jak Giannis Giannis Na pełnej kurwie bez ruchomych schodów dojdę sam do celu i dam popalić Tym co nie wierzyli w sensie poczęstuje szlugiem i powiem że luz Nie popieram nienawiści i zamkniętych głów Open minds jak Karian dopóki ostatni nie zgasi światła Wszystko dla brata bo korona mi jeszcze z głowy nie spadła Każdy gra samca dopóki gra jest tego warta Pan fifarafa obiadki mamusi i tatusia auta Ja, nigdy nie wyleczę żalu do papy (nie, nie, nie) Niektórych czynów się nie da wybaczyć (nie, nie, nie) Nie rozumiem słowa rodzina nie wiem co znaczy (nie, nie, nie) Alek, nieklasyfikowany (Ja, nigdy nie wyleczę żalu do papy) (Niektórych czynów się nie da wybaczyć) (Nie rozumiem słowa rodzina nie wiem co znaczy) (Alek, nieklasyfikowany)