Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu Gdy pisałaś: "Tak mi źle Urwij się choćby zaraz Coś ze mną zrób Nie zostawiaj tu samej, o nie" ♪ Żebrząc wciąż o benzynę Gnałem przez noc Silnik rzęził ostatkiem sił Aby być znowu w Tobie Śmiać się i kląć Wszystko było tak proste w te dni ♪ Dziecko spało za ścianą Czujne jak ptak Niechaj Bóg wyprostuje mu sny! Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak Słodkie były, jak krew Twoje łzy ♪ Emigrowałem z objęć Twych nad ranem Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem Dane nam było, słońca zaćmienie Następne będzie, może za sto lat ♪ Plażą szły zakonnice, a słońce w dół Wciąż spadało nie mogąc spaść Mąż tam w świecie za funtem, odkładał funt Na Toyotę przepiękną, aż strach ♪ Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło Narzeczoną miał kiedyś, jak sen Z autobusem Arabów zdradziła go Nigdy nie był już sobą, o nie ♪ Emigrowałem z ramion Twych nad ranem Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem Dane nam było, słońca zaćmienie Następne będzie, może za sto lat ♪ W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak Wypełzaliśmy na suchy ląd Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas Meta była o dwa kroki stąd ♪ Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak Czemu zgasło też nie wie nikt Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam Ale nic nie jest proste w te dni