Latam znowu pod gwiazdami Jesteście wszyscy tacy sami Ze spuszczonymi w bruk głowami A ja patrzę w to, co ponad nami Latam znowu pod gwiazdami Jesteście wszyscy tacy sami Ze spuszczonymi w bruk głowami A ja patrzę w to, co ponad Ah A gdy nie latam pod gwiazdami Patrzę zwykle w szare ściany Wyczerpany podróżami Męczy nawet oddychanie Mam na barkach ciężar świateł I zwiększoną grawitację I pod piersią czarną dziurę Lecz nie powiem że żałuję Bo widziałem wybuch supernowych Układałem ręcznie gwiazdozbiory Kołysałem sam do snu atomy Wszystko błyszczy i uwodzi Powiem kiedyś bez wachania Tonąc w galaktyk objęciach Tyle czekałem na ciebie, chwilo Trwaj, bo jesteś piękna Latam znowu pod gwiazdami Jesteście wszyscy tacy sami Ze spuszczonymi w bruk głowami A ja patrzę w to, co ponad nami Latam znowu pod gwiazdami Jesteście wszyscy tacy sami Ze spuszczonymi w bruk głowami A ja patrzę w to, co ponad A gdy nie latam pod gwiazdami Patrzę zwykle w szare ściany Odstęp między sekundami Mierzę cicho oddechami Przez moją małą galaktykę Przechodzi czasem inne życie Jedni krócej, inni trwalej, Ale tylko ja zostaję Latam znowu pod gwiazdami Jesteście wszyscy tacy sami Ze spuszczonymi w bruk głowami A ja patrzę w to, co ponad nami Latam znowu pod gwiazdami Jesteście wszyscy tacy sami Ze spuszczonymi w bruk głowami A ja patrzę w to, co ponad