Dwoje ludzi, dwa gibony Ja przed drugim gdzieś w połowie Zagubiony, w dwóch wrzucony Ktoś mną został zastąpiony Coś mną chyba załatano Wypełniłaś mną te rany Ale jestem wciąż za słaby Nie wystarczam, ciągle krwawisz Obdarzony twoim wzrokiem Zimny dreszcz mnie przechodzi Bo gdy patrzysz w moje oczy Ty nie patrzysz w moje oczy Ty nie patrzysz w moje oczy Czemu dałem się zaskoczyć Ty nie patrzysz w moje Oczy Za siedmioma peronami i złotymi lokami To nie mnie przed sobą widzisz Chociaż na mnie dzisiaj patrzysz Jestem dziś rozsądną opcją Mniejszym złem, nie koniecznością Jestem przyszłością najprostszą Dalej tęsknisz za przeszłością A skoro tęsknisz za przeszłością Żyjesz wciąż każdą miłością Mogę wrócić do buntu Być pijanym samotnością Znów Powiedz mi magiczne słowo Mogę zaraz się wynosić Ale skoro wciąż tu jestem Powiedz, proszę, o co chodzi Że gdy patrzysz w moje oczy Ty nie patrzysz w moje oczy Ty nie patrzysz w moje oczy Czemu dałem się zaskoczyć Ty nie patrzysz w moje Oczy