Mieszkasz pod jednym dachem z facetem Tym samym gachem od wielu lat Od kanapy się właściwie niczym nie różni A jedynym zmartwieniem jest piwa brak Próbujesz wszystkiego Koronek i szminek lecz seks to święto jakich mało Stringi, push-upy, samonośne pończochy Maliny, szampany, ciut się nazbierało Lecz jego wciąż ciągnie do piczki z kolczykiem Lub kurwy z pobliskiego burdelu A potem wrócić do żonki gotowej I czekać na zimne piwo w fotelu Nie do ci siedzenio Nie do ci kochanio ... też nie do Po co ci taki dziod? Nie przyniósł jedzenio Nie do ci dupcenio Co z niego za chłop? To przecież głupi dziod To przecież głupi dziod! Gotujesz obiady takie i siakie Choć też harujesz do końca dnia Po drodze zakupy Odebrać dzieciaki Ale mężowi żreć trzeba dać I byłoby miło zjeść wspólny obiadek Gdyby choć na chwilę kleiła się gadka A nie tylko mlaski, chęchy, zgrzyty Cudowne beknięcie i na koniec dokładka A potem pozmywaj Ja jestem zmęczony I pobaw się z dziećmi bo to twoja rola A ja pójdę sobie do sklepu po piwo I wlecę na ploty Do Karola - Dobrze kochanie Nie do ci siedzenio Nie do ci kochanio ... też nie do Po co ci taki dziod? Nie przyniósł jedzenio Nie do ci dupcenio Co z niego za chłop? To przecież głupi dziod To przecież głupi dziod! Nie do ci siedzenio Nie do ci kochanio ... też nie do Po co ci taki dziod? Nie przyniósł jedzenio Nie do ci dupcenio Co z niego za chłop? To przecież głupi dziod To przecież głupi dziod!