O wiele nie proszę, relatywnie Chciałbym ciszę każdym kosztem, wybacz, to na tyle Wybacz mi jak zniknę i tak zostałem w tyle Nawet już nie kminię dlatego zakładam delay na to Może chociaż on wypełni lukę każdą Może dopiero wtedy przestanę marznąć Tylko czy warto? chyba nie bardzo Przecież i tak miałem zasnąć (przecież i tak miałem zasnąć) Zgubiłem siebie znów (i lecę w dół, lecę w dół) Puść, nie chcę mieć cię na sumieniu (o nie) Puść mnie, nie chcę cię na sumieniu mieć Zgubiłem siebie znów (i lecę w dół, lecę w dół) Puść, nie chcę mieć cię na sumieniu (o nie) Puść mnie, nie chcę cię na sumieniu mieć Chyba że czujesz podobnie wtedy double win Anihilacyjne stany w każdym z siedmiu dni Ogród kłamstw, a gdzieś pośrodku ja kwitnę w nim I rozdrapałem starą ranę a poczułem całe nic W każdym gównie muszę znaleźć jakiś pretekst (kurwa) Żeby obarczyć się winą, po chuj, sam nie wiem (sam nie wiem) To jest jedyne miejsce gdzie mówię to szczerze Bo każdym gestem odbieram sobie szczęście Każdym gestem, odbieram sobie szczęście Zgubiłem siebie znów (i lecę w dół, lecę w dół) Puść, nie chcę mieć cię na sumieniu (o nie) Puść mnie, nie chcę cię na sumieniu mieć Zgubiłem siebie znów (i lecę w dół, lecę w dół) Puść mnie, nie chcę cię na sumieniu (o nie) Puść mnie, nie chcę cię na sumieniu mieć Lecę w dół, lecę w dół Bo każdym gestem odbieram sobie szczęście Bo każdym, bo każ-, bo, bo odbieram sobie szczęście Odbieram sobie szczęście