Ja tutaj w tym syrenim grodzie urodziłem się. A matka moja ciężko pracowała. I miała synów dwóch to znaczy Felka no i mnie. Porządnych ludzi z nas wychować chciała. Felek do nauk głowę miał. A jam w fabryce robić chciał. Prawnikiem w końcu został brat. A jam bandytą w kilka lat. Płakała matka martwiąc się. Brat upominał w słowa te: "Antek, Antek, biednyś ty. Ustatkuj się to wstyd. Pamiętaj bracie skończysz źle. Zmarnujesz talent, spryt." Uciekłem z domu, z browningiem ja ruszyłem w świat. Nie pożegnawszy się z matką i z bratem. Bandytów hersztem ja zostałem potem w kilka lat. A brat mój Feliks został adwokatem. Napadam pana w nocy raz, Deszcz lał, okropny był to czas. Celuję w czoło browning swój, Wtem głos znajomy woła "Stój!". Poznałem brata, zląkłem się. Brat upominał w słowa te: "Antek, Antek, wstrzymaj się. Jam Feliks jest, twój brat. Ustatkuj się, dziś jeszcze czas. Przed tobą cały świat." Jam odrzekł mu "Precz ruszaj stąd! Na darmo nie trać słów". Brat otarł łzy i ruszył w dal. A jam bandytą znów. I od tej chwili upłynęło kilkanaście lat, Aż wreszcie z bandą moją mnie złowiono. I wtedy mi się przypomniało, co mi mówił brat. Gdy mnie na salę sądu wprowadzono. Między sędziami brat mój stał. On mnie na śmierć skazywać miał: "Antek, Antek, biednyś ty. Tak zginiesz jak ten kwiat. Nie chciałeś słuchać brata słów, Na ciebie czeka kat." Załkałem lecz otarłem łzy, A w sercu zbrakło tchu. Brat rzekł "Wieszajcie" a sam padł, Bo serce pękło mu. I nie pomogły matki łzy I brata jego głos. Dziś szubienica czeka go. Bandyty taki los.