Nie jestem gotów na miłość dziś, przyjdę jutro
Coś by nas w końcu zabiło, byłoby smutno
Coś by nas dwoje dusiło później i cóż no
Wiem to, bo już mi zdarzyło się, kurwa, utknąć
I nie wiem już czemu odkładam to wszystko, kiedyś zrozumiem, że może
Za chwilę już będzie za późno na przyszłość, dosyć już tych upokorzeń
Coś we mnie mi mówi, że dobrze już było, niczego lepszego nie stworzę
Z muzyką to samo, czytam to wszystko i czuję się z tym coraz gorzej
A oni mi mówią, że trzeba się starać, uśmiechać
A kiedyś mówili, że jak mam problemy w ich domu miejsce na mnie czeka
Dziś jakbym miał tam trafić do nich, to adresów w głowie bym nie miał
To tyle z waszej pomocy przy moich głupawych problemach
Odstawiam alkohol co chwilę, bo przecież nigdy nie pomógł mi
Raz go odstawiam na zawsze, raz tylko na półkę do kuchni
Lecą te lata szalone jak Joker i smutne tak samo, i trudno
Nie jestem tu chyba gotowy na życie, i spoko, to ja przyjdę jutro
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, jeszcze teraz nie
Parę spraw muszę ogarnąć zanim stracą sens
A zanim stracą mnie, wsiądnę na krześle jak belfer
Waleczne serca żyją wiecznie
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, jeszcze teraz nie
Parę spraw muszę ogarnąć zanim stracą sens
A zanim stracą mnie, wsiądnę na krześle jak belfer
Waleczne serca żyją wiecznie
Nigdy nie bałem się śmierci, byłem z nią na Ty jak z kumplem
Balansowałem na krawędzi ja jębnięty skurwiel
Waliłem wódkę z nią jak z suką, którą miałem w garści
I chciała tańczyć ze mną dance, mówiłem choć zatańczmy
Byle by było co wlać w siebie i stłumić nerwy
Byle by było nazajutrz coś, jak wstanę spięty
Byle by było coś za tydzień jak wiadą szepty
Wtedy to mogłem zatańczyć, byle by było co kłaść na język
Dziś już nie tańczę, mam potomstwo, jestem gotów żyć
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, matko moich płyt
Szczerze nie jestem gotowy, paradoks,
Bo bardziej się boję, a jestem silniejszy
Im bardziej się boję tym więcej energii
Mam w sobie, finalnie się stałem mądrzejszy
Mimo że boję się śmierci jestem William Wallace
Zobaczą barwy wojenne zanim mnie skrócą o głowę
Świadomość własnej wartości zrobiła z głowy mi penthouse
Jeśli pozwolisz mi to przyjdę jutro, ale już jak Braveheart
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, jeszcze teraz nie
Parę spraw muszę ogarnąć zanim stracą sens
A zanim stracą mnie, wsiądnę na krześle jak belfer
Waleczne serca żyją wiecznie
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, jeszcze teraz nie
Parę spraw muszę ogarnąć zanim stracą sens
A zanim stracą mnie, wsiądnę na krześle jak belfer
Waleczne serca żyją wiecznie
Miałem w życiu moment, że się czułem więźniem wspomnień
Aż dziwne, że czekała, aż powiem: "Będzie dobrze"
Dziś biorę księżniczkę na spacer, potem na szarlotkę
Więc ty jaką chcesz koronę? Chyba z sześćdziesiątek
Wiem, że błądzę, wstać i odejść to żaden problem, tak żyłem ciągle
Też się boję, ból mam w sobie lecz idę na wojnę William Wallace
Jak William Wallace, jak William Wallace
Zdejmę klątwę choć z sentymentem, bo wieki wcześniej zawsze we dwoje
Podniosłem pytanie: "Kim jestem?", za dużo bolesnych stwierdzeń
Ginąć za wcześnie,
Jeszcze zbuduję nam twierdzę, nie żaden segmentowiec
Krzyczałem: "Jestem bogiem", ja kiedy robisz sobie kreskę dowodem
I płacisz na stacji za setkę rulonem, konsekwencje na potem, co?
Hej, mój smartwatch wie i tak za dużo o mnie
Nocą kiedy zamiast snu mam puls jak jogger
Plany znów ustalone, przyjdę jutro, żeby przejść od słów do zwrotek
Choć wiem, już późno trochę, chyba wszystko ma swój moment
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, jeszcze teraz nie
Parę spraw muszę ogarnąć zanim stracą sens
A zanim stracą mnie, wsiądnę na krześle jak belfer
Waleczne serca żyją wiecznie
Jeśli pozwolisz przyjdę jutro, jeszcze teraz nie
Parę spraw muszę ogarnąć zanim stracą sens
A zanim stracą mnie, wsiądnę na krześle jak belfer
Waleczne serca żyją wiecznie
Поcмотреть все песни артиста