Nie wiesz komu depczesz kwiaty Szad Akrobata I niech szukają mnie kule Twój i mój, to te dwa światy Nie wiesz komu depczesz kwiaty Ja płynę na pełnych żaglach Ty szukasz jak żeglarz mapy Zamyśliłeś się? Wypadła? Wiesz już ile sprzedasz na tym? Wyrwij łeb z imadła Gdy Ci robię cmentarz z chaty Malują pejzaż armaty Składam stelaż, statyw A ty biegasz za ogonem Myśląc "kurwa, gdzie mam patyk?" Mam dotyk jak narkotyk Którym to obdzieram szmaty Gdy wchodzą mi na ogrody A mają jak węglarz łapy A mają jak węglarz buty Myślą, że da się na skróty Zdeptają pelargonie Wystawie ich na czas próby Jeśli ruszą w dalie, malwy Będą szli tak do Kalkuty Skręcą w hybiciusy Zapasam w moje ich druty Każdą mam tu z nich za córkę Sam sadziłem ziarna w ziemi Idąc drogą przez nasturcje Poczują jak z gardła w przełyk Przelewają się konwulsje Za nasturcje mam arszenik Za irysy i magnolię uczynię z nich Machiavelli'ch Urodziłem się odmieńcem Kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem Babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce Tutaj przytne, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie Dekoruje kwiaty mięsem Urodziłem się odmieńcem Kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem Babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce Tutaj przytne, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie Akrobata dziś jest księdzem Lubie paletę odcieni w dominującej zieleni Moja praca kwitnie z ziemi Z jej czerni i kamieni O nich mogę poematy A o głupcach pisać treny Głupcy jak na ironie Najpierw idą w chryzantemy Beztroska do raflezji, żyć boska Jak ją znaleźli poczują, że kwiat nie śpi Jak przegnity zapach pleśni Zignorowali szlak ścieżki Nie wyjdą gdzie raz weszli Przez cmentarny szlak procesji Będą bić im dzwony frezji Mam tajemny kąt w ogrodzie Tam gdzie maury bezwonne i jasnoty purpurowe Na łonie natury wolnej Biorę ich dusze bezdomne W podróże na wpół przytomne Gdzieś w podziemia dzwiękochłonne Szarpać struny bezbronne A gdy w posesji wieczornej Wycieram buty ze wspomnień Moje ruchy są dostojne Precyzyjne i spokojne Myję dłonie patrząc w myślach Na krokusy i begonie Jestem gotów gdy ponownie Smak pokusy przyjdzie po mnie Urodziłem się odmieńcem Kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem Babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce Tutaj przytne, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie Dekoruje kwiaty mięsem Urodziłem się odmieńcem Kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem Babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce Tutaj przytne, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie Akrobata dziś jest księdzem A do K do RO, B do A do T do A Tu jak tornado przed robotą Dekorator wnętrz chłopaku Nie ignoruj tego gradu Tylko Boss ma 7 żyć Bo ja to syn ślepego trafu Dziś połowa będzie pić wosk Nie rozumiesz? Te ogrody to dzieło mojego życia Umrą tu beze mnie Jak bez wody słońca i księżyca Nim dojdę do golgoty Zanim będziesz mnie rozliczał Niech nie przyjdzie Ci do głowy Grzebać w moich tajemnicach Nie chce między te roboty To klasa niewolnicza Wolę kiedy pachną kwiaty Wiem, że bym bez tego zdziczał Ich leniwe aromaty Dla Akrobaty różnica Dla Ciebie to tylko ślady Po chuj kładziesz gdzie granica Ja ból kładę gdzie tchawica Chuj na te człowieczeństwo Nie szanujesz? Się odzwyczaj Gdybym deptał twoje dziecko Ciągle być tak niedowidział? Szedł byś na ostateczność Dla mnie dlatego to zwyczaj że szacunku chodzę ścieżką Urodziłem się odmieńcem Kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem Babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce Tutaj przytne, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie Dekoruje kwiaty mięsem Urodziłem się odmieńcem Kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem Babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce Tutaj przytne, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie Akrobata dziś jest księdzem