Czasami budzę się w słoneczne dni I wietrzę burzę już od pierwszych chwil Ludzie szykują się na camping, grill Ja czuję błękit, jakbym dętkę pił Chmury ciemne nad moją głową I winieta gdzie nie zerknę nie jest metaforą W moim wnętrzu kamień zmienia złoto w mosiądz I potrafi zmienić światło w tunelu w pociąg Być sobą to nie kwestia prosta Iść drogą tą to nieraz koszmar Mrok ścięgna mi tnie przy kostkach I ciężko się zebrać i dokądś dostać Nie mam doła tylko czuję lęk Jakby dzień chciał ćwiartować mnie i rzucić w chlew A ja patrzę się z niemocą jak szykuje sprzęt Żartem bym to rozładował, ale słyszę tylko trupi śmiech Czasem ciężko mi zasnąć Choć nie męczy mnie sumienie czy gastro Bardziej jakbym znów był dzieckiem i machnął Serię z Krugerem zaraz przed dwunastą Bagno rozkmin to dla mnie dancefloor Rambo odbił, a podbił Rimbaud Niepokoje stroją moje tętno Od czasów szkoły po niepewną wieczność Ludzie lezą ścieżką DNA Jak wirusy się powielą lecą leżeć w piach Ja ze swoją odyseją tak jak Telemach Pędzę znaleźć swe korzenie i wypędzić strach Ale czasem wszystko blednie i mi pada na słuch Zapadłbym pod ziemię się byle nie stawiać na ruch Zmieniłbym się w otoczenie, dom dla stada much Byle już nie patrzył na mnie z cienia Babadook Strach ma wielkie oczy, jeszcze większe kły Szpony ma jak domy, miażdży w dłoni sny Słyszysz gdy nadchodzi, jego groźny ryk I by go przegonić trza mu... Strach ma wielkie oczy, jeszcze większe kły Szpony ma jak domy, miażdży w dłoni sny Słyszysz gdy nadchodzi, jego groźny ryk I by go przegonić trza mu spojrzeć w pysk Gdzieś w piwnicach domów Z dala od zadbanych ich salonów Malowanych miękkim światłem ciepłych barw zachodów W ciszy rośnie jak stalaktyt zimny władca mroku Nawet, gdy w pokoju fiesta trwa To uczucie niepokoju znów ci w trzewiach gra Pogrzebowy marsz, wolę zżera rdza Tak, że przy otwartym oknie ci oddechu brak Nagle granat ci rozsadza mózg Świat to jedna z losowanych kul I zwolnił ktoś blokadę, a wygrana tu W smaku jest jak umieranie, całkiem tracisz grunt Znika punkt oparcia Twarze wokół jak ze snu, każda pusta, martwa Wszelkie zdania to ze słów posklejana papka To tour de derealizacja W tym jest cały sęk, zmienić w żarty nienażarty lęk Póki oczy nie zobaczą to nie pojmie łeb Więc czymkolwiek się tłumaczysz gdy pytają, "Co ci znowu jest?" Jak to ubrać w słowa? Gdy ktoś nie wie co to druga strona Wkładasz maskę, żeby twarz zachować Nie zobaczą jaki strach się za uśmiechem chowa Strach ma wielkie oczy, jeszcze większe kły Szpony ma jak domy, miażdży w dłoni sny Słyszysz gdy nadchodzi, jego groźny ryk I by go przegonić trza mu- Strach ma wielkie oczy, jeszcze większe kły Szpony ma jak domy, miażdży w dłoni sny Słyszysz gdy nadchodzi, jego groźny ryk I by go przegonić trza mu spojrzeć w pysk