O nie! Znów narobiłem bałaganu I wytrąciłem śpiewniki mym parafianom Moja kapela nie składa się z kapelanów Nie jestem święty od święta, i w zasadzie wcale Zawsze widzimy tylko fragment, jeden kraniec kija Tak więc mam chwilę jasności i to się zdanie trzyma Ale pamiętam też takie, kiedy se zdarłem ryja Podnosił z trudem mnie przyjaciel, podniosła chwila Nie rób z Kamila bożka, choćby kusiło troszkę Bo parę głosek złożyłem i to do ciebie doszło Sam nie wiem skąd to przyszło do mnie, mogę wskazać kosmos Szedłem za intuicją, potem przyszedł rozgłos Pytają o to mnie: Jak wygrać wyścig? Jak to zgarniają złoto medaliści? Wszystko, co poszło nie po mojej myśli Najwięcej potem niosło mi korzyści Wszystko dookoła to jest czyste złoto Więc zachowuję się jak żywe srebro Jeśli we wszystkim widzisz tylko mosiądz To się nie dziwię, że ci wszystko jedno Wszystko dookoła to jest czyste złoto Więc zachowuję się jak żywe srebro Jeśli we wszystkim widzisz tylko mosiądz To się nie dziwię, że ci wszystko jedno Szukałem świata, co jest zawsze ze mną Idąc po śladach, co zostawia przeszłość Spacer po bagnach może zabrać wieczność Trzymać się tego to błagać o Piekło w naszych głowach jest, nie poza nami Gdy zabijamy się goniąc za pozorami Wygrani stoją z twarzami jak pokonani Nie trzeba plagi na zewnątrz, by się pochorowali Jesteśmy zbrodniarzami i nie mamy lekko Uciekamy zamiast bramy otworzyć na piękno Sam na niebo się patrzyłem przez butelki denko Zbrodnią największą życie mieć i zgłaszać nieobecność Wkręca ci wnętrzność co rusz jakiś kwas Na ból egzystencji nic nie da Ranigast Nie zdusisz tego, musisz pęknąć i tak zrzucić głaz To wszystko było tu przez cały czas? Wszystko dookoła to jest czyste złoto Więc zachowuję się jak żywe srebro Jeśli we wszystkim widzisz tylko mosiądz To się nie dziwię, że ci wszystko jedno Wszystko dookoła to jest czyste złoto Więc zachowuję się jak żywe srebro Jeśli we wszystkim widzisz tylko mosiądz To się nie dziwię, że ci wszystko jedno