Wszyscy z nas to ćmy...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to...
Wszyscy z nas to ćmy...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to...
Ludzie jak ćmy do ognia lgną do nałogu
Mimo, że ze światłem nie kojarzymy wrogów
Diabły chcą wypominać mój rodowód
Anioły za to proszą o spokój
Zamykam oczy, gdy budzi się Grochów
A i tak nie zasnę od myślotoku
Rozmyślam nad planami co do tego roku
Co brać za wyznacznik sukcesu kroków?
Czy wokół tego musi być tak mnóstwo szpontów?
W ile szkolnych miałem wyjebane dzwonków?
Yoda flow, przyciągam swoją mocą ziomków
Ilu z nich bierze chlanie za konkurs?
To tylko ja wiem, mam tego dość już
Kłamcy, który mówi, że wszystko w porządku
Błahe wymówki hamują rozwój
Chciałeś być światłem? Pora wyjść z mroku
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to... (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
Chyba koniec mojej cierpliwości, choć czasami sam jej nadużywam
Chcę zapomnieć o złości, ale nie jak się nazywam
Ból to brat miłości, nie spaja gdy mnie przeszywa
Mam tego dość, więc ta nie pozostanie żywa
Dam Ci tylko uśmiech, kiedy Cię spotkam w sklepie
Chciałbym o tym porozmawiać, ale tak będzie lepiej
Lecę czwarty dzień i chyba już mnie nie klepie
Widzę siebie jak tą ćmę, wlatującą tu do Ciebie, o
Uderzam głową w sufit, zanim spadnie mi na łeb
Przepraszam za te wszystkie razy, gdy zapominałem
Gdzie mój rozsądek zdrowy, przez egoizm
Na pas startowy, wracam do swoich
Ale nigdy mi nie zrobi z głowy papki jakiś fame czy OLiS
To łatwe pułapki, trochę raj dla psycholi
Nie musisz się martwić, choć dobrze wiesz, że to boli
Rzucam tu oznaki życia, to my stories
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to... (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
Całkiem niedaleko mieszkał Marek Hłasko
I znasz go, jeśli proza temperuje Ci uważność
Po Marymoncie łażę sam jako dawany psycho
Wszystko się zmieniło jak zielone światło
I rzadko bywam tam gdzie kiedyś, zbrzydło mi te bagno
Za daleko do syntezy, a na wino jest za jasno jeszcze
Nie możesz być tu obok kiedy jestem z lękiem
Wóda robi w bani regress mi, yeah, o
My to czyste niebo nad fabryką
A nasza miłość to już chyba pomnik z lastryko
I czasem bywa mrok, waży razem ponad kilo
Rowerem jadę w dół, jadę na Marymont, o
A później łapię buszki tam nad Wisłą
A latem siedzę w igloo i ja to młody Wim Hof
Ta ra ra ra ra ri ri rą, ta ra ra ra ra ri ri rą...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to... (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to...
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to... (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
Поcмотреть все песни артиста