Elo młodsi, Elo młodsi Elo młodsi, yeye ye ya Elo młodsi pozdróweczki z lat 90 Z klimatu zachłannej gospodarczej wojny Nomenklaturowe spółki kontra drobni przedsiębiorcy W zalewie popkultury która przywitał wiatr zachodni Polski trzeba było szukać by znaleźć ułamek Każdy był zajęty tylko własnym nochalem Każdy małolat był bezpańskim dzieciakiem Starzy chlali albo zasypiali po drugiej zmianie Zakłady o przekonanie, moje słowo kontra Twoje słowo Przegrywałem, to zwracałem honor Solówa to solówa choć ziomale obok Nikt nie wczuwał się w Youtube'a, bo mieliśmy bojo Hajs nie kapał z internetu, nic anonimowo Wszyscy znali się ze szkoły lub ustawek za szkołą Wszystko było nowe, się robiło kolorowo Te galerie handlowe jak nowy kościół, tylko po co W dyskontach alkohol i półprodukty z gówna Szybkie fortuny cwaniaków, szybkie powroty do pudła Strzelaniny na bazarach, beka z Leppera I nieufność, trza pokory by optykę pozmieniać Wczasy pracownicze z dziadkiem elektrykiem Do Jastrzębiej Góry, Maluchem, do ośrodka Wicher W tеlewizji najebany jak stodoła Kwaśniewski Złodziеje czerwoni przebierali się w niebieskich Jose śmiał się i bębnił, obok czerstwy Jagielski Nikt koksu nie znał, nowe oblicze bestii Gorzka satyra od Manna i Materny Wskazywała, że to wszystko pic na wodę i śmierdzi Konfidenci ubecji mieli co inwestować A gdzie w co i jak, to już doniósł im ziomal Warszawa to był jeden wielki bazar człowieniu Pod Patykiem handlował nawet wujaszek Vienio Pierwsze ruchy Molesty w otoczeniu multikulti Kupisz gacie od Czeczena i kałacha od Ruskich Na przedmieściach licealne gadżeciary i ćpunki Disco Relax, wóda na dachu Golfa dwójki Niebitego, wokół żółty dym z kominów Żule pod Malinką mieli ciuchy z demobilu Pamiętam bezkrólewie i ten dziwny pęd po życie Rozwarstwianie społeczeństwa i kabaret na szczycie Jak opustoszałą szkołę i tę ciemną świetlice Z VHSu Wilk i Zając, Bolek z Lolkiem i Krtek Pamiętam mamę Asi jak się ze mną nudziła Po godzinach, kiedy moja mama korki kończyła Szkolny korytarz i te zjazdy po poręczach Sprzątaczki w piwnicy i Roberta, który śmierdział I te śmiechy z harcerstwa, obozy zuchowskie Finał mistrzostw w dziewięć osiem, radio Bory Tucholskie Później mecze typu Ronaldzi na Zidanów Pierwsze szlugi i pijaństwo na Kolejniaku Nowe millenium i ten szał po zamachu Pierwszą falę amerykańskiego strachu W telewizji napieprzali o tym całe tygodnie Poczułem pierwszy raz jak się masom wżenia emocje Ważniejszy był zapach kurzu na boisku i słońce Jak ziomek wyzwał mnie od skurwysynów, czułem, że coś się kończy I czułem jak wybaczam mu, bo nie wie co mówi Musiałem dalej iść, bo nie byłem głupi I tak idę do teraz, jest dwadzieścia dwadzieścia Tylko Bóg i drugi człowiek, nieistotna jest reszta