Chors zapadł snem... niewzruszonym, Ostawiwszy noc ponurą, kruczą Nieprzeniknioną... Niebem ponurym tabuny zjaw pędzą W tańcu szalonym, wichrem upojone Zerwane w krzyku nocnym, wyciem, wiatrem niezłomnym. Mgłą spowite prastare bory Rozmyte w błyskach myśli - nieuchwycone, zapomniane, porzucone Przez palce przelatują obrazy struchlone, Oddalone, nieme, nieruchome Mgłą spowite prastare bory Rozmyte w błyskach myśli - nieuchwycone, zapomniane, porzucone I umilkł wicher... Coś zawyło przeciągle... Czy to bogi mnie wołają? Czy też zjawy mamią nicością ponurą? I lecę na skrzydłach jaskółczych nad falami wzburzonymi, Gniewu i rozpaczy łunami Rozdarty między światami, zastygły w rozpadu odlewie Ciemność szepcze odległa Huczy ciszą, rozpiera myślą I cierpienia pomny, na rozstaju błądząc Krok w otchłań by przygarnąć mroki Naiwność spaczona za wzrokiem podąża Odraza nowa czy ukojenie? Szukając śladów w ciemności, otwieram oczy...